Serek śmietankowy Delikate Puszysty (Biedronka)
Opisuję smak śmietankowy (dostępny jeszcze w wersji z łososiem)
Jest to biedronkowe odniesienie do znanego Almette śmietankowego. W tym przypadku tani marketowy odpowiednik kładzie na łopatki znanego producenta. Oto dlaczego:
Składniki:
Serek śmietankowy
Sól
Białka mleka: stanowią zapewne funkcje zagęstnika
Serek spulchniany azotem (jak i wiele produktów np. lody)-nieszkodliwe dla zdrowia
KONIEC!
Fajnie się czytało, prawda?
Niestety markowy odpowiednik, nie dość, że zapewne droższy to w swoim składzie posiada ponadto:
wodę (?!), odtłuszczone mleko w proszku (kolejny zagęstnik), kwas cytrynowy. Dzieje się tu o wiele więcej. Może nie całkiem źle ale fakt faktem krótkie formułki ze składnikami to jest to co lubimy najbardziej :)
Podsumowanie:
Bardzo fajny serek (serek!! to nie jest zawsze takie oczywiste, wystarczy spojrzeć na skład Kanapkowego Hochlanda), który zdobył sobie moje zaufanie krótkim składem, fajnym smakiem, trochę twarogową konsystencją (nie jest to kanapkowa maź) i ceną. Podaję dziecku, pasuje z wieloma dodatkami a i solo jest ma wyrazisty smak.
Jestem zdecydowanie na TAK
Blog analizujący gotową żywność sklepową. Znajdujemy pozytywy i wielkie porażki, przyklaskujemy producentom lub ganimy ich!
środa, 1 października 2014
Chrupiące ciasteczka z pszenicy, owsu i orkiszu. Krakuski.
Galicyjski Młyn: Chrupiące ciasteczka z pszenicy, owsu i orkiszu. Krakuski.
Dziś pozytywne odkrycie. Bardzo fajny polski produkt, który dedykowałabym nawet jako przekąskę dla dzieci w zastępstwie herbatników i wafelków. Smak ciastek jest ciekawy, oprócz cukru możemy wyczuć na końcu odrobinę soli, co mi osobiście pasuje.
Herbatniki są dostępne w dwóch wersjach: z żurawiną i z orzechami, kosztują około 1,60 zł za małą paczuszkę 4 sztuk. Produkt jest konkurencją dla znanej już Belvity, która też ma całkiem miły skład.
W środku dzieje się dosyć dużo ale jak na zwykłe sklepowe ciastka skład zadowala.
Składniki:
Mąka: Pszenna razowa 16%, pszenna 13% (fajnie, że razowa przeważa-niezłe źródło błonnika), orkiszowa 5,5% (orkisz jest zbożem o zbilansowanym jakościowo i ilościowo składzie odżywczym, nie poddaje się go modyfikacjom genetycznym)
Cukier: dość wysokie miejsce ale za to jedyny środek słodzący w produkcie (brak syropu glukozowo-fruktozowego zawsze na plus)
Płatki owsiane: owies, ze wszystkich zbóż ma najwięcej białka, jest wartościowy pod względem witaminowym i minerałowym.
Olej słonecznikowy: bywają lepsze oleje (o prawidłowym stosunku omega 6 do omega 3, ten jest bardzo nieproporcjonalny) ale nie trzeba się go bać, w ciastkach tego typu najczęściej występuje niestety tani olej palmowy więc na plus
Żurawina suszona: ilość co prawda znikoma (2,6%) ale czuć jej kawałeczki, daje fajny posmak
Błonnik owsiany: wiadomo, należy uzupełniać dietę w błonnik a tutaj mamy go ogółem 7,7g/100g (na tego typu produkt to dużo)
Spulchniacze: węglany amonu i węglany sodu (ten drugi bardziej szkodliwy, jednak te dawki nie są znaczące dla organizmu)
Aromaty: jakie?
Sól: czuć, fajny smak daje
Mleko w proszku odtłuszczone
Emulgator: lecytyny-dobrze, że jeden rodzaj
Kwas cytrynowy
Podsumowanie: Świetny, nowy(?) produkt, o bardzo pozytywnym składzie. Niezastąpiony jako przekąska w pracy/szkole lub w czasie chętki na "słodycze". Sama kupuje dziecku, co jest zawsze wyznacznikiem dobrego produktu. Nie są to ciasteczka "dietetyczne"-4 sztuki (opakowanie) to 171 kcal, ale tragedii nie ma. Napis na opakowaniu głosi "siła naturalnego smaku" i nie jest to do końca czcze gadanie:)
Jestem na TAK i podjadam również bo są po prostu przepyszne :)
Dziś pozytywne odkrycie. Bardzo fajny polski produkt, który dedykowałabym nawet jako przekąskę dla dzieci w zastępstwie herbatników i wafelków. Smak ciastek jest ciekawy, oprócz cukru możemy wyczuć na końcu odrobinę soli, co mi osobiście pasuje.
Herbatniki są dostępne w dwóch wersjach: z żurawiną i z orzechami, kosztują około 1,60 zł za małą paczuszkę 4 sztuk. Produkt jest konkurencją dla znanej już Belvity, która też ma całkiem miły skład.
W środku dzieje się dosyć dużo ale jak na zwykłe sklepowe ciastka skład zadowala.
Składniki:
Mąka: Pszenna razowa 16%, pszenna 13% (fajnie, że razowa przeważa-niezłe źródło błonnika), orkiszowa 5,5% (orkisz jest zbożem o zbilansowanym jakościowo i ilościowo składzie odżywczym, nie poddaje się go modyfikacjom genetycznym)
Cukier: dość wysokie miejsce ale za to jedyny środek słodzący w produkcie (brak syropu glukozowo-fruktozowego zawsze na plus)
Płatki owsiane: owies, ze wszystkich zbóż ma najwięcej białka, jest wartościowy pod względem witaminowym i minerałowym.
Olej słonecznikowy: bywają lepsze oleje (o prawidłowym stosunku omega 6 do omega 3, ten jest bardzo nieproporcjonalny) ale nie trzeba się go bać, w ciastkach tego typu najczęściej występuje niestety tani olej palmowy więc na plus
Żurawina suszona: ilość co prawda znikoma (2,6%) ale czuć jej kawałeczki, daje fajny posmak
Błonnik owsiany: wiadomo, należy uzupełniać dietę w błonnik a tutaj mamy go ogółem 7,7g/100g (na tego typu produkt to dużo)
Spulchniacze: węglany amonu i węglany sodu (ten drugi bardziej szkodliwy, jednak te dawki nie są znaczące dla organizmu)
Aromaty: jakie?
Sól: czuć, fajny smak daje
Mleko w proszku odtłuszczone
Emulgator: lecytyny-dobrze, że jeden rodzaj
Kwas cytrynowy
Podsumowanie: Świetny, nowy(?) produkt, o bardzo pozytywnym składzie. Niezastąpiony jako przekąska w pracy/szkole lub w czasie chętki na "słodycze". Sama kupuje dziecku, co jest zawsze wyznacznikiem dobrego produktu. Nie są to ciasteczka "dietetyczne"-4 sztuki (opakowanie) to 171 kcal, ale tragedii nie ma. Napis na opakowaniu głosi "siła naturalnego smaku" i nie jest to do końca czcze gadanie:)
Jestem na TAK i podjadam również bo są po prostu przepyszne :)
sobota, 27 września 2014
Batonik musli z malinami FirstNice (Lidl)
FirstNice Musli bar z malinami
W moich rękach znalazł się pierwszy i ostatni
raz. Większej porażki składowej nie znajdziemy pewnie prędko. Chcąc kupić
dziecku coś bardziej wartościowego niż biszkopty albo herbatniki chwyciłam
automatycznie za batonik musli. Dziecko zajada, mama dumna ze swojego sprytu,
wszystko fajnie. W końcu zachwyt dziecka mnie zaintrygował (zwykle niezbyt
entuzjastycznie podchodzi do zdrowych alternatyw), sięgnęłam po opakowanie i
wszystko stało się jasne:
Składniki:
SYROP GLUKOZOWY. Czujecie to? Na pierwszym miejscu! Ten produkt z
pewnością nie jest zgodny z nazwą. To raczej lek na nagłe ataki hipoglikemii.
Dalej: Suszony ananas. Nie jest źle? Jest bo
konserwowany siarką (szkodliwa dla wrażliwych/uczulonych i astmatyków).
Ekstrudowana kukurydza-słaby składnik musli, bez
wartości.
Płatki owsiane-miło, że się pojawiły.
Soja-nie zbadany jest zamysł producenta.
Kawałki
malin czyli zagęszcone puree malinowe z syropem glukozowym cukrem i glicerolem-cukier
skacze od samego czytania.
Suszone jabłka.
Płatki jęczmienne-za daleko.
Tłuszcz roślinny-tutaj nie podany jaki, dla
przeciętnego konsumenta roślinny brzmi okej. Nie za bardzo okej bo to pewnie olej palmowy (tanie źrodło nasyconych
kwasów tłuszczowych).
Kokos.
Emulgatory: lecytyna sojowa, maltodekstryna
(bogato dość w tej kwestii).
Kwas cytrynowy
Sorbitol-fermentuje w jelicie grubym, powodując
wzdęcia, nie podajemy dzieciom poniżej 1 r.ż.
Aromat-nie napisane jaki? skąd?
Podsumowanie: Ogromna dawka wszędobylskiego
syropu glukozowego, który hamuje odpowiedź organizmu na leptynę (tzw hormon
sytości) dzięki czemu nie najemy się batonem ani na chwilę. Gwarancja szybkiego
skoku poziomu glukozy we krwi. Marne korzyści ze śladowych ilości składników
zbożowych z batona. Chyba nie tego się spodziewałam wybierając
"zdrowszą" przekąskę dla dziecka.....
Jedno wielkie NIE. Moim życzeniem byłoby wycofanie tego produktu z obrotu, bo nie posłuży on dobrze nikomu. Cóż jednak zrobić, sklep cieszy się coraz większym powodzeniem, nie bez powodu w sumie a tu taka porażka...
Pozostaje więc przetrzepać sklepowe półki w poszukiwaniu batona musli godnego swojej nazwy:)
Powitanie w blogosferze
Jak widać co drugi człowiek ma parcie na zaistnienie w blogosferze. Dopadło i mnie. O czym chcę blogować? O mojej dość świeżej zajawce jaką jest czytanie etykiet i analiza składów zwykłych produktów żywnościowych dostępnych na sklepowych półkach. Zaintrygowała mnie ta niekonsekwencja producentów co do jakości produktów. Niczego nie można kupować ślepo, sugerując się nazwą, ceną lub designem opakowania. Prawda szokuje na każdym kroku zarówno negatywnie jak i pozytywnie (te odkrycia są najprzyjemniejsze). Ciężko jest na każdych zakupach śledzić dokładnie skład jakościowy każdej kupowanej rzeczy, dlatego regularnie chcę je tu analizować i krótko etykietować: TAK lub NIE.
Subskrybuj:
Posty (Atom)